Japońskie kremy do ciała, Bielenda

15:55:00 Szafa Zapachów 12 Comments

Witajcie!
Bielenda ciągle mnie zaskakuje i wciąż wprowadza jakieś nowości na rynek. Czasami aż nie nadążam z ich testowaniem. Jakiś czas temu było głośno o nowej, japońskiej serii kremów do ciała. W moje ręce wpadły dwa z trzech wariantów zapachowych. Dziś zapraszam na ich recenzję!


Od producenta:
Japoński Rytuał Piękna łączy pielęgnację z przyjemnością, a tradycję z nowoczesną kosmetologią i dyskretnym luksusem. Krem bazuje na eleganckich kobiecych składnikach aktywnych znanych z silnych właściwości pielęgnacyjnych: 
- hydrolacie z kwiatu pomarańczy (neroli)
- ekstrakcie z zielonej herbaty
oraz
- oleju Monoi
- proteinach jedwabiu




Moja opinia:
Kremy znajdują się w 200 ml opakowaniach, które są bardzo stylowe, a ich opakowania niesamowicie cieszą oko. Mają wspaniałą, lekką konsystencję, która daje skórze satynowe wykończenie. Bardzo szybko się wchłaniają i super nawilżają skórę. Ich zapachy są bardzo ciekawe - każdy znajdzie coś dla siebie. Krem z zawartością neroli i zielonej herbaty uwiódł mnie swoim nieziemskim zapachem <3 Tak naprawdę nie pachnie on ani jak zielona herbata, ani jak neroli. Zapach jest słodziutki, pachnie trochę ciasteczkami, jednak w tle jest jakaś lekka nuta, która przełamuje tą słodycz. Dla mnie bomba <3 Natomiast krem z zawartością monoi i proteinami jedwabiu jest już o wiele delikatniejszy w zapachu. Jest on bardzo relaksujący, lekko morski i bardzo świeży. Bardzo mi się podoba, jednak w tym starciu wygrywa wersja pomarańczowa :D Jestem pod ogromnym wrażeniem tych kremów. Dawno nie miałam czegoś tak dobrego do pielęgnacji ciała.


Dostępność:
Rossmann 200ml/16zł

12 komentarze:

Roślinna maska nawilżająca, Uzdrovisco

21:49:00 Szafa Zapachów 12 Comments

Hej kochani!
Firma Uzdrovisco staje się coraz popularniejsza. Jestem w posiadaniu ich nawilżającej maski do twarzy i powiem Wam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Dziś czas na recenzję, ponieważ własnie zużyłam jej całe opakowanie i mam na jej temat trochę do powiedzenia.




Od producenta:
Fitoceutyczna maska stworzona dla każdej kobiety, niezależnie od wieku, która wie, że od nawilżenia zaczyna się wszystko co dobre dla skóry. Dlatego pragnie dostarczać skórze uderzeniowe dawki nawilżenia, które szybko poprawią stan skóry. Stawia na składniki naturalne, bo wie, że mają wielką moc nawadniania i zwężania porów skóry. Że dają nadzieję na odzyskanie komfortu, miękkości i gładkości. 


Moja opinia:
Jest to moje pierwsze zetknięcie z z firmą Uzdrovisco i na pewno nie ostatnie <3 Maska znajduje się w 50ml, szklanym słoiczku. Zabezpieczona jest folią, więc mamy pewność, że nikt nie wkładał tam wcześniej paluszków :p Jej zapach jest przepiękny! Świeży, kwiatowy, niesamowicie relaksujący. Kolor też jest przyjemny dla oko - żółciutki, jak po dodaniu kurkumy. Konsystencja maski jest bardzo rzadka, jednak to kompletnie nie przeszkadza w jej aplikacji na buźkę. Maska nie spływa z buzi, ładnie się jej trzyma przez te zalecane 20 minut. Po tym czasie lekko wysycha i to jest znak by ją zmyć z twarzy. Po tym całym rytuale buzia jest niesamowicie nawilżona, pięknie wygładzona i odżywiona. Znacznie lepiej wygląda i jest super zregenerowana. Jest to chyba pierwsza maska, która nie powoduje u mnie uczucia ściągnięcia i daje takie prawdziwe, 100% nawilżenie. Jestem pod jej ogromnym wrażeniem! <3


Dostępność:

Drogerie: Natura, Super-Pharm
50ml/40zł

12 komentarze:

Hydrolat z kwiatu gorzkiej pomarańczy, Kej

19:02:00 Szafa Zapachów 14 Comments

Witajcie!
Hydrolaty stosuję zamiennie z tonikami do twarzy. Lubie po nie sięgać ze względu na ich naturalny skład i bardzo dobre działanie. Dziś będzie o hydrolacie z kwiatu gorzkiej pomarańczy od Kej. Zapraszam!




Od producenta:

Oczyszcza skórę i łagodzi wypryski skórne. Reguluje wydzielanie sebum. Posiada działanie ściągające oraz silnie antyoksydacyjne. Łagodzi podrażnienia skóry twarzy i skóry głowy. Zmniejsza zaczerwienienia. Polecany do cery wrażliwej, tłustej, mieszanej i dojrzałej. Zapach hydrolatu może się różnić od zapachu olejku eterycznego.



Moja opinia:
Hydrolat znajduje się w 100ml opakowaniu ze spryskiwaczem. Można go stosować na włosy, jak i na twarz. Ja stosuję go tylko na buzię. Świetnie sprawdza się przy maseczkach z glinką - spryskując nim twarz nie dochodzi do zastygnięcia maski, ale też samodzielnie jako tonik. Hydrolat pięknie oczyszcza buzię. Wydzielanie sebum jest zmniejszone, wszelkie zmiany na twarzy złagodzone. Dodatkowo ma świetny, naturalny skład. Zapach tego kosmetyku jest bardzo specyficzny. Niby jest to kwiat gorzkiej pomarańczy, jednak kompletnie go nie przypomina. Sama nie wiem czym pachnie ten hydrolat, jednak na początku było mi bardzo ciężko znieść ten zapach. Z czasem przyzwyczaiłam się, jednak nie wiem czy do niego wrócę, bo lubię jak zapachy w kosmetykach sprawiają mi przyjemność.


Dostępność:
KLIK 100ml/24,70zł

Stosujecie hydrolaty w swojej codziennej pielęgnacji?

14 komentarze:

7 życzeń - zestaw maseczek, Dermika

20:07:00 Szafa Zapachów 12 Comments

Hej kochani!
Tydzień temu podjęłam wyzwanie #zostanwdomuzalozmaske, rozpoczęte przez Olę z bloga Malowane Oczy. Postanowiłam przez tydzień, codziennie nakładać maseczkę na twarz, a że akurat byłam w posiadaniu zestawu 7 maseczek od Dermiki zdecydowałam, że to właśnie je przetestuje. 


Zestaw zawiera maseczkę na każdy dzień tygodnia. Jest to fajna alternatywna dla każdej cery, ponieważ znajdziemy tu maski oczyszczające, nawilżające, czy kojące. 
Każda saszetka zawiera w sobie 3 ml maseczki. Jak dla mnie jest to bardzo mała pojemność, ponieważ jedną taką maską ledwo dało się pokryć całą twarz.  


Perfekcyjny Poniedziałek to maseczka głęboko oczyszczająca z glinką białą i zieloną oraz ekstraktem z grejpfruta.

Maseczka miała piękny, odświeżający, grejpfrutowy zapach. Jej konsystencja była bardzo gęsta, a kolor zielony. Z racji, iż maska zawierała glinkę, szybko zasychała. Warto było mieć hydrolat pod ręką, żeby nie dopuścić do jej zaschnięcia. Po zmyciu twarz była gładziutka i pięknie oczyszczona.


Sycący Wtorek
to maseczka bionawilżająca z algami morskimi.


Maseczka miała specyficzny, lekko różany zapach. Jej kolor i konsystencja przypominały krem do twarzy. Po ok 15 min nadmiar maseczki zebrałam mokrym wacikiem, a pozostałość pozostawiłam do wchłonięcia. Na drugi dzień moja buzia była mięciutka i pięknie nawilżona. 


Energetyczna Środa
to maseczka energetyzująco-nawilżająca z aktywnym nośnikiem tlenu i olejem z awokado.


Ta maseczka nie dała mojej buzi kompletnie nic, a wręcz lekko ją ściągnęła. Zapach był bardzo neutralny, trudny do wyczucia. 


Satysfakcjonujący Czwartek
to odżywcza maseczka różana z eliksirem z róży chilijskiej i olejkiem z róży damasceńskiej.


Najgorsza maska z całej siódemki. Jej zapach był paskudny. Była niesamowicie tłusta, do tego stopnia, że nie mogłam jej zmyć z buzi! 


Czarujący Piątek
zapewni pielęgnację cery przed wyjątkowym spotkaniem to kompozycja z glinka białą i żółtą oraz masłem shea.


Maseczka miała bardzo ładny zapach <3 Jej konsystencja była dosyć rzadka jak na glinkę. Po jej użyciu moja buzia była pięknie oczyszczona, wygładzona i wypoczęta - idealnie przygotowana na ważne spotkanie.  


Olśniewająca Sobota to upiększająca maseczka BB. Maseczka upiększająco-nawilżająca z kwasem hialuronowym i kompleksem polisacharydów.

Ta maseczka to nic innego jak lekki podkład, czyli krem BB. Miała jasno brązowy kolor, przepiękny słodko-kwiatowy zapach i bardzo lekką konsystencję. Wystarczyła odrobina, aby pokryć nią buzię, więc starczyła mi na kilka użyć. Krycie jakie dawała było bardzo słabe, jednak zapewniała przepięknie lśniącą fakturę na buzi.


Kojąca Niedziela
to maseczka multiwitaminowa z pantenolem i witaminami.

Maseczka była kompletnie bezzapachowa. Miała przyjemną, kremową konsystencję i zapewniła mojej buzi super nawilżenie. Nadmiar maski zebrałam wacikiem, a resztę pozostawiłam do wchłonięcia. Dodatkowo maska wspaniale ukoiła moją twarz po całym tygodniu. 


Podsumowując, maseczki średnio spełniły moje oczekiwania. Znalazły się wśród nich perełki (Perfekcyjny Poniedziałek oraz Czarujący Piątek), jak i wielkie pomyłki (Satysfakcjonujący Czwartek). Za cenę 19,90zł spodziewałam się czegoś lepszego.

Stosowałyście ten zestaw?

12 komentarze:

Kemy do rąk, Yves Rocher

17:31:00 Szafa Zapachów 8 Comments

Hej kochani!
Pielęgnacja dłoni to teraz dosyć modny temat, ze względu na ciągłe odkażanie rąk, a co za tym idzie nadmierne ich wysuszanie. Nasze dłonie powinny być na równi odkażane, jak i nawilżane. Dziś chciałam napisać Wam parę słów na temat kremów do rąk od Yves Rocher, które u mnie świetnie się sprawdzają. Zapraszam!



Jestem w posiadaniu pięciu kremów do rąk Yves Rocher o zapachach:

- mango&kolendra
- kokos
- oliwka&petit grain
- wanilia
- kwiat lotosu&szałwia





Kremy do rąk Plaisirs Nature to soczysta przyjemność zamknięta w poręcznej tubce. Nie może ich zabraknąć w żadnej damskiej torebce!


Kremy znajdują się w 30ml opakowaniach. Są bardzo poręczne, idealne do torebki. Jedynym minusem opakowania jest zakrętka, którą łatwo zgubić. Każdy z zapachów jest inny, są one bardzo oryginalne. Mango z kolendrą z jednej strony jest słodkie, a z drugiej niesamowicie orzeźwiające. Kokos to kwintesencja wakacji, rajskich wakacji. Jest to bardzo intensywny zapach. Oliwka za to jest zapachem, który pozwala nam trochę odpocząć, zrelaksować się bez zbędnej słodyczy i przytłoczenia. Dodatkowo zapach jest lekko męski <3 Wanilia to niesamowity ulepek, 100%wanilii. No i na koniec mamy kwiat lotosu z szałwią. Jak ten zapach mnie zaskoczył! Szczerze, to nie spodziewałam się po nim za wiele, a okazał się niesamowity. Zapach jest kwiatowy, delikatny i niesamowicie kobiecy. 



Samo działanie kremów jest fenomenalne. Zawsze mam któryś z nich przy sobie. Super sprawdzają się w ciągu dnia, bo pięknie wygładzają i nawilżają dłonie, przy czym nie pozostawiają po sobie tłustego filmu. 



Kremy dostępne są w sklepach Yves Rocher

30ml/12,90zł

8 komentarze:

Owocowe masełka do rąk, Bielenda

15:47:00 Szafa Zapachów 14 Comments

Hej kochani!
W ostatnim czasie wszyscy intensywnie odkażamy łapki, bardzo często je myjemy - i bardzo dobrze! Jednak pewnie u niektórych dłonie są przez te czynności mocno przesuszone i aż proszą się o mocne nawilżenie. Dobrym pomysłem będzie sięgnięcie po regenerujące i nawilżające produkty do pielęgnacji dłoni.  Dziś chciałam Wam przedstawić dwa masełka do rąk od Bielendy, które stosuję od jakiegoś czasu.  Firma oferuje nam je w dwóch wariantach zapachowych: bananowym oraz malinowym. Jeśli jesteście ciekawi jak się u mnie sprawdzają, zapraszam dalej!




Od producenta:
Malina
To zgrabne, słodkie opakowanie zawiera prawdziwą "bombę" pielęgnacyjną o konsystencji bogatego masła, którego zadaniem jest błyskawiczne i długotrwałe nawilżenie oraz przywrócenie gładkości, miękkości i komfortu skórze dłoni. Innowacyjna hydrogobowa formuła ogranicza migrację wody z naskórka, ponieważ tworzy na jego powierzchni uszczelniającą, mikroskopijną warstwę okluzyjną, dając mu dodatkową ochronę i wzmocnienie.
- Olej z pestek malin - wpływa na poprawę bariery hydrolipidowej naskórka, wspomaga jego zdolności ochronne, intens
ywnie nawilża, odżywia, wygładza, pomaga zachować młody wygląd skóry.
- Masło karite - dzięki zawartości kwasów omega 3-6 i wit. E, masło odczuwalnie natłuszcza skórę, poprawiając jej elastyczność; pomaga przywrócić skórze właściwą kondycję, niezwykłą miękkość i gładkość.
- Wosk candelilla - natłuszczający i wygładzający składnik o funkcji ochronnej: tworzy na powierzchni skóry film, ograniczając utratę wilgoci.


Banan
Masło długotrwale nawilża, przywraca gładkość, miękkość i komfort skórze dłoni. Hydrofobowa formuła ogranicza migrację wody z naskórka, ponieważ tworzy na jego powierzchni uszczelniającą, mikroskopijną warstwę okluzyjną, dając mu dodatkową ochronę i wzmocnienie.
Skuteczność zapewniają:
Ekstrakt z banana - wygładza, natłuszcza i zmiękcza naskórek, ma działanie antyoksydacyjne.
Masło karite - natłuszcza skórę, poprawiając jej elastyczność; pomaga przywrócić skórze właściwą kondycję, niezwykłą miękkość i gładkość.
Wosk candelilla - tworzy na powierzchni skóry film, ograniczając utratę wilgoci.




Moja opinia:
Masełka spakowane są w przepiękne kartoniki, na których znajdziemy wszystkie niezbędne informacje. Ich szata graficzna, a także szata samego opakowania masełek są moim zdaniem śliczne. Narysowane na nich owoce powodują, że z automatu nagle czujemy zapach malin bądź bananów <3 Pojemność jednego masełka to 50 ml. Powiem Wam, że takie opakowanie starczy na jakieś 2-3 tygodnie codziennego stosowania, więc nie jest źle. Konsystencja produktu jest mocno zbita, więc automatycznie nabiera się niedużo kosmetyku na dłonie. Masełka są bardzo tłuste, więc ja stosowałam je na wieczór, aby dogłębnie odżywiły i nawilżyły moje dłonie. W ciągu dnia sięgałam po coś lżejszego. Jednak jak jest z tym nawilżeniem? Masełka tuż po rozsmarowaniu na dłoniach dają niesamowite uczucie ulgi i  nawilżenia. Niestety nie jest to jakoś niesamowicie długie uczucie, bo po ok godzinie moje ręce były już znowu suche i domagały się kolejnej dawki nawilżenia :/ Dla mnie jest to ogromny minus, bo lubię stosować kremy, które dają długotrwałą ulgę, a nie tylko chwilową. Na sam koniec czas na wrażenia dotyczące zapachów. W przypadku maliny był on przyjemny dla nosa, owocowy, jednak mało przypominał samą malinę :/ Jednak banan ratuje sytuację, ponieważ gdy powącha się to masełko, to zapach przypomina banany w 100% <3 Cena jednego masełka to ok 10zł.



Podsumowując, masełka nie są złe. Dają lekkie uczucie nawilżenia, jednak w moim odczuciu powinno być ono lepsze. Zapachy są bardzo ładne, jednak w 100% nie przypominają wiodącego owocu. Niemniej jednak, myślę że u osób, które nie mają nie wiadomo jak wymagających dłoni masełka się sprawdzą.



14 komentarze:

DRESSCLOUD - na czym to polega?

21:28:00 Szafa Zapachów 16 Comments

Witajcie!
Może część z Was kiedyś już słyszała o stronie DressCloud. Ja mam tam konto od 4 lat i nie wyobrażam sobie życia bez tej platformy. Jeśli jesteście ciekawi co to za strona oraz co można dzięki niej zyskać to zapraszam dalej!



DressCloud ---> strona poświęcona kosmetykom, zdjęciom, recenzjom, stylizacjom i wielu innym. Jest to miejsce, gdzie możesz podzielić się swoją opinią na temat różnych kosmetyków, mody, akcesoriów. Możesz udzielać się w dyskusjach, doradzać w różnych kwestiach i na każdy temat. Jest to społeczność, którą tworzą wspaniałe, ciepłe osoby. 

Użytkowanie na tej stronie polega na wstawianiu przeróżnych zdjęć (głównie kosmetyków i pisaniu ich recenzji), komentowaniu, zbieraniu 'kryształków' dzięki którym potem możesz wziąć udział w licytacji 'swopów', czyli nagród którymi najczęściej są kosmetyki oraz biżuteria. Kosmetyki, które widzicie na powyższym zdjęciu trafiły do mnie właśnie za sprawą licytacji i wymiany uzbieranych przeze mnie kryształków na tą właśnie nagrodę. Nie ukrywam, że trochę zajęło mi uzbieranie kryształków które zapewniłyby mi wygraną w licytacji, jednak w końcu się udało. W moje ręce trafił wspaniały zestaw czterech kosmetyków różnych firm całkowicie za darmo, a tak naprawdę za codzienne wstawianie zdjęć, komentowanie i po prostu aktywność na stronie, co było dla mnie najzwyczajniej na świecie przyjemnością. 


Krem do rąk brzoskwinia&wanilia Balea
Ten krem to jakaś petarda zapachowa!!! <3 Gdy użyłam go raz, nie mogłam już przestać. Na ten moment stosuję go kilka razy dziennie. Krem ma sporą pojemność, bo aż 75ml. Ma lekką konsystencję, momentalnie się wchłania i nie pozostawia tłustej powłoki na dłoniach. Poziom nawilżenia jaki zapewnia jest znakomity. A zapach...bomba! Krem powinien pachnieć brzoskwinią z wanilią, jednak ja tu wyczuwam taki jogurt brzoskwiniowy z lekką nutą kwaskowatości. Strasznie przypomina mi zapach lizaków Chupa Chups o smaku brzoskwiniowym. Chyba nigdy nie miałam kremu do rąk o piękniejszym zapachu


Żel pod prysznic Śliwko Łos Full Mellow
Na początku muszę powiedzieć, że przez pewien czas myślałam że żel ma śliwkowy zapach :p Zmyliła mnie nazwa "Śliwko Łoś" i przez to używając go miałam przeświadczenie że ten troszkę dziwny zapach to śliwka. Dopiero po jakimś czasie się zorientowałam, że to nie śliwka, a kwiat bzu oraz marshmallow. Niestety za bzem to ja nie przepadam i właśnie dlatego od samego początku ciągle coś mi w tym zapachu nie pasowało. Co więcej, dalej wcale nie było lepiej. Konsystencja żelu jest strasznie rzadka, przez co jest kompletnie niewydajny :/ Ratuje go jedynie bardzo wygodna w użyciu pompka, ładny, perłowy kolor, a także działanie, ponieważ żel nie wysuszał skóry i ładnie ją oczyszczał. Jak widzicie żel nie do końca przypadł mi do gustu, jednak chciałabym dać drugą szansę tej firmie, tym razem z inną wersją zapachową.


Żel do mycia włosów i ciała Dr. Pawpaw
Żel do mycia ciała i włosów od Dr. Pawpaw to dla mnie totalna nowość. Firma wcześniej nie była mi znana, więc bardzo się cieszę, że dzięki DressCloud mogę poznać ją bliżej. Żel znajduje się w 250ml opakowaniu. Ma trochę rzadką konsystencję, jednak jest to do zniesienia. Jego zapach jest bardzo intrygujący. Żel zawiera papaję, oliwę z oliwek i olej kokosowy, jednak zapach jest zupełnie inny. Jeśli wiecie jak pachniał kultowy, żółty szampon z kaczuszką Bambi to już macie odpowiedź jak pachnie ten żel. Już przy pierwszym jego użyciu, dzięki temu pięknemu aromatowi cofnęłam się do dzieciństwa. Jeśli chodzi o działanie, to żel świetnie sprawdza się u mnie zarówno jako żel pod prysznic i szampon. Ładnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę i włosy. Jest to fajny produkt na wyjazdy, gdy chcemy ograniczyć ilość zabieranych ze sobą kosmetyków.



Peelingująca gąbka do twarzy Konjac Ebelin
O matko! Jaki to świetny produkt <3 Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką gąbką peelingującą do twarzy. Pierwsze co mnie w niej zachwyciło, to to jak momentalnie po kontakcie z wodą gąbka powiększa się o 2 rozmiary. Z twardej jak skała zmieniła się w mięciutką. Przy kontakcie z wodą uwolnił się z niej przyjemny dla nosa, lekko oliwkowy aromat. Gąbeczka ma świetny kształt, lekko zwężający się ku górze, dzięki czemu łatwo jest nią umyć np skrzydełka nosa, czyli trudno dostępne miejsca. Ja używam jej w połączeniu z czarnym mydłem. Masuję tym duetem twarz przez ok minutę, a następnie zmywam. Nawet nie wiecie jakie to jest przyjemne :D Bużka po takim codziennym oczyszczaniu aż skrzypi z czystości, jest pięknie oczyszczona, a pory zmniejszone!

Zachęcam Was do dołączenia do grona użytkowników DressCloud. Dla mnie jest to świetne miejsce, gdzie mogę poznać zdanie innych na temat różnych kosmetyków, poplotkować, czy powymieniać się wrażeniami na różny temat. Polecam!






























16 komentarze:

Glittering star, Yankee Candle

19:25:00 Szafa Zapachów 12 Comments

Hej kochani!
Dziś miałam straszną ochotę na odpalenie wosku o lekko świątecznym zapachu - Glittering Star od Yankee Candle. Pomimo dużej ilości słońca na dworze, wzięło mnie na ciepłe, otulające zapachy. Jeśli jesteście ciekawi jak pachnie ten wosk, zapraszam dalej!


Od producenta:

Zapach migotliwy jak błyszcząca gwiazdka - drzewo sandałowe ożywione aromatem cukrowych landrynek i imbiru.



Moja opinia:

Zapach wosku jest bardzo ciekawy. Już na sucho pachnie bardzo intensywnie, a po odpaleniu to dopiero petarda! Dlatego też trzeba uważać z ilością, aby zapach nie zrobił się męczący. Jest to na pewno zapach z kategorii tych męskich, głównie dzięki drzewu sandałowemu, które gra tu główne skrzypce. Tło tworzy słodko-kwaśna mieszanka. Producent mówi o landrynkach i imbirze. Rzeczywiście jak głębiej się zanurzymy w tym zapachu to da się je wyczuć. Cała ta kompozycja otula ciepłem i pozwala na odrobinę relaksu.



Dostępność:
Goodies
22g/9zł

12 komentarze: